niedziela, 27 stycznia 2013

II. 2Min/JongKey - "Przeznaczenia nie oszukasz" Part 1

                      To właśnie opowiadanie, o którym wspominałam wcześniej. Mam nadzieję, że się spodoba, choć sądzę, że mogłam napisać to lepiej. Jednak nie pisałam już tyle czasu, że chciałam coś już wstawić. ^^ W każdym razie - miłego czytania i komentowania. Anonimowi czytelnicy też mogą komentować! Nie krępujcie się! Nie gryzę! A to i tak przyjemnie jak ktoś ci coś napisze pod notką ^^

                             *******************************************************


             Niektórzy mówią, że przeciwieństwa się przyciągają. Inni, że są od siebie uzależnione. Nie byłoby dobra bez zła, radości bez smutku, światła bez ciemności, życia bez śmierci. Takich argumentów nie da się podważyć.
        Wielu ludzi od razu określa co jest dobre, a co złe. Nie wolno kraść - bo to złe. Trzeba pomagać innym - bo to dobre. Jednak wystarczy spojrzeć na to inaczej. Ktoś kradnie, aby przeżyć albo pomóc bliskiej osobie. Czy to jest złe? Ktoś pomaga innemu człowiekowi w krzywdzeniu innych. Czy to jest dobre? I tu się właśnie robią schody. Nie wolno szufladkować ludzi ze względu na jego pojedyncze działania bądź zachowania. Można tym kogoś bardzo skrzywdzić i nie być tego nawet świadomym...


   


              Słońce zaczęło powoli przedzierać się przez cienkie zasłony. Minho niechętnie otworzył oczy czując na twarzy ciepłe promienie. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Na ścianie, obok drogiego, eleganckiego lustra wisiał zegar z kukułką. Wskazówki wskazywały godzinę szóstą trzydzieści. Przetarł zmęczoną twarz dłońmi.
 - Znowu zasnąłem w salonie. - mruknął sam do siebie i stękając wstał z niewygodnej kanapy. Wieczorem oglądał jakiś nudny film. Nic dziwnego, że go znużył. Był o jakiejś biednej rodzinie, która mimo braku funduszy wciąż się kochała. Wtedy głowa rodziny zmarła i reszta została bez jedzenia. W tamtym momencie Minho usnął. Nie lubił takich filmów. Wiedział, że to może spotkać każdego, a to doprowadzało do przemyśleń na temat przyszłości, których to chłopak tak nie cierpiał. Miał wszystko - pieniądze, dom, służbę, która spełniała każde jego życzenie. Jego ojciec prowadził rodzinną firmę, którą odziedziczył po dziadku. Ten odziedziczył ją po swoim ojcu i tak dalej. Następnym "dziedzicem" jest Minho. Młody, przystojny, dobrze zbudowany chłopak. Dziewczęta spoglądały za nim tęsknym i pożądliwym wzrokiem. Mógł mieć każdą. Nie znał słowa "miłość". Wiedział jedynie czym jest zabawa na jedną noc. Nigdy się nie zakochiwał. To w nim się kochano. Czy miał wrogów? Pewnie tak, ale się nie ujawniali. Gdyby to zrobili mogliby równie dobrze się wyprowadzić i zmienić nazwisko. Nie obrażano Choi Minho. Był najlepszym uczniem, kapitanem drużyn koszykarskiej i piłkarskiej. Podziwiany przez studentów i wykładowców. Nikt nie ośmielił się powiedzieć o nim złego słowa. Nie żeby Minho zastraszał wszystkich naokoło! Był zimny, ale kiedy było trzeba potrafił być uprzejmy. Nie wszczynał bójek, nie zaczepiał innych i nie wyzywał. Traktował ludzi jak powietrze. Miał swoją grupę zaufanych "przyjaciół". Wśród nich tylko trzech mógł tak nazwać. Kim Jonghyun. Wicekapitan tych samych drużyn co Minho. Niezbyt dobry w nauce. Lee Jinki. Bardzo inteligentny, trochę gorszy w sporcie. Kim Kibum. Typowa diva. Wszędzie go pełno, wie wszystko o wszystkich. Nie ukrywa również, że jest homoseksualistą. Zawsze świetnie ubrany. Grupowa "umma". Martwi się o wszystko i wszystkich.
   To tyle. Tylko oni zasługiwali na miano przyjaciół. Wspierali go w trudnych momentach i pomagali, gdy było źle. Znosili jego humory, problemy. Chodzili razem do klubu. Mieli tam swoje miejsce, którego nikt nigdy nie zajmował. Życie Choi wyglądało niemalże idealnie. Jednakże nawet ideał musi mieć rysę.
       Do salonu wszedł starszy mężczyzna. Był elegancko ubrany, a jego twarz nie wyrażała praktycznie żadnych emocji.
 - Dzień dobry paniczu. - ukłonił się nisko.
Minho zaszczycił go tylko krótkim, nic nie znaczącym spojrzeniem.
 - Gdzie mój ojciec? - spytał młody brunet.
 - Na rozmowie biznesowej w Tokio. - odpowiedział służący.
 - W Japonii? Pracuje w niedzielę? - zdziwił się chłopak. Jednak nie chciał drążyć dalej tematu. Powolnym krokiem zaczął iść w stronę swojego pokoju - Jak coś jestem u siebie. - mruknął i odszedł.
      Klapnął na łóżko i wyciągnął telefon. Było jeszcze wcześnie. Nie mógł z nikim porozmawiać. Jonghyun pewnie śpi, Onew jest zajęty robieniem śniadania dla rodziny, a gdyby zadzwonił do Key i ten jakimś cudem odebrał, nie obyłoby się bez przerażonego i zmartwionego Kibuma pytającego czy nikt go nie pobił. Westchął i podszedł do szafy. Wyjął z niej granatowe rurki, białą koszulkę i dużą, czarną bluzę z kapturem. Powlekł się do łazienki i wziął szybki prysznic. Narzucił na siebie ubranie zszedł na dół.
 - Idę się przejść. - zawołał stojąc u drzwi frontowych. Nikt nie odpowiedział. Sprawdził czy ma przy sobie telefon i wyszedł z domu.


       Mimo iż, była niedziela Taemin wstał wyjątkowo wcześnie.  Nie mógł spać, bo był podekscytowany nową szkołą. Tydzień temu dostał pismo z uczelni o profilu muzycznym. Do tej szkoły wyjątkowo trudno się dostać. Trzeba mieć specjalne zaproszenie od dyrektora albo dużo pieniędzy. Taemin miał to pierwsze. Jego rodzina nie jest zbyt bogata. Jego starszy brat Taesun dorabiał w spożywczym. On natomiast nie mógł sobie znaleźć pracy. Wszędzie mówiono mu, że jest za młody (choć tak naprawdę nie był). Dlatego zdarzało mu się kraść. Były to zwykłe kradzieże kieszonkowe, ale mimo wszystko przestępstwo, więc nie mógł tego powiedzieć nawet Taesun'owi.
  Przeczesał dłonią długie, karmelowe włosy i zaczął się ubierać. Założył ciemne rurki, koszulkę i błękitną, wciąganą bluzę z kapturem. Zszedł na dół. Reszta domu wciąż spała, więc wziął telefon na wszelki wypadek i wyszedł z domu.
      Szedł przed siebie spokojnym krokiem, nigdzie się nie śpiesząc. Włożył słuchawki i włączył muzykę. Idąc wykonywał od czasu do czasu jakiś ruch taneczny. Jego droga prowadziła donikąd. Nie miał celu. Po prostu szedł przed siebie. Wtedy zobaczył swój potencjalny cel. Młody chłopak w bluzie z kapturem. Z tylnej kieszeni wystawały banknoty. Nie wyglądało to na wielką sumę, ale było warte ryzyka. Wciąż spokojnie podążał za nieznajomym. W pewnym momencie zbliżył się na tyle, że zdołał wyciągnąć pieniądze z jego kieszeni. Zaczął się powoli oddalać, kiedy usłyszał, że ktoś za nim mówi:
 - Ładnie to tak kraść?
Rzucił się biegiem przed siebie. Nieznajomy chłopak dalej podążał za nim. Wreszcie Taemin wpadł w ślepy zaułek.
 - Cholera. - zaklął i oglądnął za siebie. Okradziony stał już za nim uśmiechając się perfidnie.
 - Mamusia nie uczyła, że nie wolno przeklinać? - uśmiechnął się jeszcze złośliwiej. Młody Lee ledwo powstrzymywał drżenie rąk. Nieznajomy przycisnął go do ściany. Taemin czuł, że robi się czerwony. To była reakcja, której nie potrafił zahamować. Obcy chłopak zaśmiał się - Słodziutka jesteś. Nie musisz mi oddawać tych pieniędzy. To marne grosze. - odsunął się od niego odrobinę. Wodził dłonią po ciele Taemina badając je dokładnie - Coś taka wychudzona jesteś. - kontynuował - Nic dziwnego, że kradniesz. Nie wyglądasz na bogatą. Zostaw sobie tą kasę. - przeniósł dłoń na policzek chłopaka. Taemin czuł się źle z tym, że nieznajomy myśli, że jest dziewczyną i prawdopodobnie ma na niego ochotę. Zaczął się wyrywać.
 - Puść mnie! - jęknął. Obcy chłopak znów się zaśmiał.
 - Laleczko, trochę się pobawimy, a te pieniądze możesz potraktować jako zapłatę.
Wreszcie Taeminowi udało się wyrwać. Rzucił pieniędzmi w nieznajomego i spróbował uciec. Tamten szybko go złapał.
 - Myślisz, że jak oddasz kasę to wybaczę ci tą zniewagę?
 - Przestań! Jestem chłopakiem, słyszysz? - warknął Lee. Tamten przyjrzał mu się uważniej. Uśmiech jednak nie schodził z jego twarzy.
 - To wiele wyjaśnia. - ścisnął lekko męskość chłopaka. Taemin jęknął i szybko zatkał dłonią usta. Wyższy puścił go śmiejąc się - Nie dziw się, że miałem problem z rozróżnieniem twojej płci. Nawet jęczysz jak tania dziwka.
Tae odepchnął wyższego i odsunął się na bezpieczną odległość.
 - Czego ode mnie chcesz? Oddałem ci pieniądze!
 - Co nie zmienia faktu, że odważyłeś się mnie okraść. Pokazałeś tym brak szacunku. Znajdę cię jeszcze! - oznajmił podle się uśmiechając.
 - A ja mam nadzieję, że nigdy się nie zobaczymy. - burknął Lee i uciekł.


            Minho stał chwilę w ciemnej uliczce wodząc wzrokiem za biegnącym chłopakiem.
 - Uroczy. - mruknął sam do siebie. Był pewny, że jeszcze się spotkają. Nie wiedział jeszcze jak i gdzie, ale był przekonany, że do tego dojdzie. Spojrzał na swoją dłoń. No i doszło do tego, że macałem faceta. Zajebiście. - pomyślał i postanowił wrócić do domu. Spojrzał na telefon. Nikt do niego nie dzwonił. Nic dziwnego. Spacer zajął mu jakieś pół godziny. Wciąż było wcześnie. Mimo to postanowił zadzwonić do przyjaciela.
 - Halo...? - usłyszał zaspany głos w słuchawce.
 - Obudziłem cię Key? - spytał.
Usłyszał jakiś hałas i po chwili odezwał się już pobudzony Kibum.
 - Minho! Coś się stało? Pobili cię? Źle się czujesz? Dlaczego dzwonisz tak wcześnie?
No tak. Mógł się tego spodziewać.
 - Nic się nie stało. Chociaż właściwie... ktoś mnie próbował okraść. Jakiś dzieciak. Słodki. Na początku myślałem, że to dziewczyna.
 - Czyżby wpadł ci w oko?
 - Nie jestem gejem Kibum. - mruknął Minho.
 - Nigdy nic nie wiadomo. Z dziewczynami tylko się zabawiasz. Gdybyś spróbował z facetem...
 - Takie mądrości to sobie zachowaj na kiedy indziej. Nie mogłem spać, więc postanowiłem się przejść. Mojego ojca znowu nie ma, a matka od tygodnia siedzi u babci.
 - Pokłócili się? 
 - Możliwe. Mój starszy wyjechał do Tokio na rozmowę biznesową.
 - To kiepsko.
 - Czemu? - zdziwił się Choi.
 - Jest niedziela. Nikt nie pracuje w niedziele. Nawet jeśli twój tata wyjechał to kto chciałby z nim rozmawiać dzisiaj o pracy?
Minho poczuł, że przyjaciel ma rację. Może i jego ojciec był pracoholikiem, ale nigdy nie pracował w niedziele. Najczęściej siedział w ogrodzie i grał w golfa ze swoim przyjacielem. Matka też nigdy nie wyjeżdżała na długo. Ciągle marudziła na swoją rodzicielkę, że jest przewrażliwiona. Nie zostałaby u niej zbyt długo bez ważnego powodu.
 - Coś jest nie tak...  - mruknął Choi.
 - Pokłócili się! Żadne nie chciało ci tego pokazać, więc wyjechali. Typowe! Właśnie dlatego od razu widać, że coś się stało.
 - Masz rację Bummie. Może umówię ich do psychologa albo jakiejś poradni małżeńskiej na wizytę? Porozmawiają, wyrzucą to z siebie pod okiem fachowca i będzie dobrze.
 - Jaki ty mało romantyczny! Przygotuj im kolację ze świecami! Albo po prostu jakieś romantyczne spotkanie. W miłości nie trzeba psychologów. Jeśli uczucie jest dostatecznie silne, to przetrwa nawet najgorsze problemy. - rozmarzył się Kibum.
 - To nie ma być romantyczne, ale skuteczne. Jesteś niepoprawnym romantykiem, wiesz? - westchnął Minho. W drzwiach od willi powitał go lokaj. Wszedł do swojego pokoju zamykając drzwi - Jutro podobno do naszej szkoły trafi nowy uczeń. Ciekawe kto to taki...
 - Czyżby wielki Choi Minho znany również jako Płonąca Charyzma, zainteresował się nowym uczniem naszej szkoły?
Minho po usłyszeniu tego stwierdzenia prychnął.
 - Po prostu mam co do niego dziwne przeczucia. Samo nazwisko - Lee Taemin. Już na sam jego dźwięk myślę o delikatnej, miłej i naiwnej osóbce. Jednocześnie mam wrażenie, że będzie ciekawie... - zamilkł wsłuchując się w oddech przyjaciela - Nie słuchaj mnie. Zwariowałem.
 - Nie prawda. Możliwe, że masz rację. Jej! Ale fajnie byłoby, gdyby ten chłopak okazał się gejem albo chociaż jakimś słodkim dzieciaczkiem! Już ja bym się nim zajął. O tak! Key-umma zaopiekowałby się maluchem! Aż mnie skręca, żeby go poznać! 
Minho poczuł, że Kibum przestaje nad sobą panować.
 - Uważaj, bo się jeszcze podniecisz. Nie rozumiem jak można być takim cholernym optymistą! Nie ogarniam twojego toku myślenia Key... - mruknął Choi przejeżdżając dłonią po włosach. Nagle usłyszał trzaśnięcie drzwiami - Wybacz Diva, muszę kończyć. Chyba coś się dzieje.
 - Zadzwoń potem i zdaj mi relację!
Rozłączył się i położył telefon na biurku. Zszedł na dół i ledwo uniknął lecącego talerza, który rozbił się o ścianę za nim. W holu stali jego rodzice. Oboje wyglądali na wściekłych. W oczach matki widział jeszcze ból.
 - I co?! Cieszysz się?! Wystarczyło, że ta dziwka zrobiła ci dobrze i już się uśmiechasz?! Jeśli ci nie pasuję to wystarczyło powiedzieć, a nie umawiasz się na boku z innymi! Co ja źle zrobiłam?! Odpowiedz! - krzyczała pani Choi przez łzy. Jego ojciec wydawał się prawie nie wzruszony.
 - Nic złego nie zrobiłem. Jestem mężczyzną. Muszę zaspokajać swoje potrzeby. Nie powinnaś na mnie krzyczeć. - odparł spokojnym, dyplomatycznym głosem. Minho z całą pewnością wdał się w ojca. Nie wierzył w coś takiego jak miłość. Może i jego tata przesadził nie mówiąc o tym jego mamie, ale bez przesady. Był pewien, że matka nie potrafi zaspokoić potrzeb mężczyzny, więc nie dziwił się ojcu.
  Pani Choi wyglądała na coraz bardziej załamaną.
 - I tylko tyle masz mi do powiedzenia? Nie stać cię nawet na wyjaśnienia?! Nie mogę uwierzyć, że wytrzymałam z tobą przez te dwadzieścia lat!
 - Zauważ, że przez cały ten czas fundowałem ci ubrania najlepszych marek, wielką willę, samochód, a naszego syna posłałem do jednej z najlepszych szkół w kraju! A ty kobieto jeszcze śmiesz mieć do mnie pretensje? To ja powinienem być zły! Nie potrafisz mnie zaspokoić, a ja mimo to, łaskawie trzymam cię pod swoim dachem! Znaj moją litość! Teraz ci wybaczę, ale następnym razem dopilnuję, abyś ty i twoja rodzina została bez grosza, a syn został pod moją opieką. - dodał spokojniej patrząc kobiecie w oczy. Ta kiwnęła nieznacznie głową i ukłoniła się lekko.
 - Przepraszam. To się nie powtórzy. - mruknęła i poszła do salonu. Pan Choi obejrzał się za siebie. Zauważył swojego syna i posłał mu chłodny uśmiech.
 - Witaj Minho. Jak się spało? Jutro idziesz do szkoły, więc mam nadzieję, że skończyłeś już piosenkę, którą kazano wam napisać.
 - Witaj tato. Wyspałem się, a zadanie skończyłem już wczoraj.
Ojciec zmierzył go wzrokiem.
 - Powiesz mi gdzie byłeś i dlaczego masz brudny rękaw?
Minho spojrzał na wskazaną część garderoby. Rzeczywiście był brudny. Musiałem się pobrudzić, kiedy przycisnąłem tego dzieciaka do ściany. - pomyślał.
 - Byłem na spacerze. Rękaw musiałem sobie pobrudzić, kiedy oparłem się o ścianę. - oznajmił chłopak.
 - Po co opierałeś się o ścianę? Ktoś cię napadł? - ojciec dalej wypytywał.
Minho zaśmiał się pod nosem.
 - Nie nazwałbym tego tak. Jakiś dzieciak próbował mnie okraść. Uroczy był, ale uciekł.
Pan Choi przyjrzał się synowi uważniej.
 - Mam zlecić komuś, żeby go znalazł? - spytał w końcu po chwili milczenia.
 - Nie. To tylko głupie dziecko. Nie ma pieniędzy, więc jak miałby nam odpłacić? - chłopak starał się jak najszybciej zakończyć rozmowę. Niestety jego ojciec miał trochę inne plany.
 - Słyszałeś o nowym uczniu? - zmienił temat pan Choi.
 - Tak. Nazywa się Lee Taemin, ma osiemnaście lat i przyjechał z jakiegoś małego miasteczka, ponieważ jego matka znalazła tu pracę. Ma starszego brata. Lee Taesuna. Wychowywała ich samotnie matka, a ojciec uciekł jeszcze przed narodzinami młodszego z nich. Będzie chodził do naszej szkoły. Jako specjalne zajęcia ma dodatkowe godziny tańca. To wszystko co wiem.
Ojciec posłał mu spojrzenie pełne aprobaty. To, na które Minho zawsze czeka.
 - Wiesz bardzo dużo. Cieszę się. Dodam jeszcze, że ten dzieciak otrzymał stypendium, a jego rodzina nie jest zbyt bogata. Jego starszy brat chwyta się każdej roboty, żeby zarobić na rodzinkę. Młody Taemin podobno kradł. Jednak to tylko plotki. Więcej dowiedz się sam synu. A teraz sądzę, że powinieneś już iść do siebie. Muszę załatwić pewną sprawę z twoją matką i potrzebujemy prywatności.
 - Oczywiście. - oznajmił Minho i poszedł do swojego pokoju. Tak właśnie wyglądały rozmowy ojca z synem w rodzinie Choi.

             Taemin cały zdyszany wrócił do domu. Trzasnął drzwiami i pobiegł na górę do swojego pokoju.
Koleś którego próbował okraść był co najmniej dziwny.
 - Nie zdziwiło go, że jestem chłopakiem? Powinien się odsunąć i krzyczeć, że wyglądam jak pedał albo po prostu mnie odepchnąć! Nigdy się nie zdarzyło, żeby jakiś koleś zaczął z tego powodu spokojnie żartować. Może jest gejem? A może zwyczajnie chciał ukryć zaskoczenie i obrzydzenie, żeby nie dać mi za wygraną?
    Lee miał tendencję do mówienia samemu do siebie. Pozwalało mu to myśleć bardziej obiektywnie.
Drzwi do jego pokoju nagle się otworzyły i stanął w nich Taesun.
 - Taeminnie? Co się stało? - spytał widząc przestraszony wzrok młodszego.
 - N-nic! Poszedłem na spacer i jakieś dresy mnie zaczepiły. Uciekłem im. I happy end! - Taemin uśmiechnął się udając zadowolonego. Tak naprawdę wcale taki nie był. Był zły. Wściekły sam na siebie, że w ogóle spróbował okraść tamtego chłopaka. Gdyby się na siłę nie pchał i próbował znaleźć legalną pracę to jego rodzinie układałoby się lepiej. Jednak kto chciałby go zatrudnić? Jest delikatny, wygląda jak dziewczyna... A dwa lata temu miał przeszczep serca. Okazało się, że jest chory. Nikt nie wiedział, dopóki nie zasłabł na wf-ie. Trener zadzwonił po karetkę i wydało się. Potrzebne było nowe serce. Na szczęście w ostatniej chwili znalazł się dawca. Po kilku tygodniach Taemin doszedł do siebie i mógł wrócić do szkoły. Starał się jeszcze bardziej. Dzięki temu dostał stypendium. Jego radość była niezmierzona. Mama Taemin'a oraz jego brat również się cieszyli. Chociaż ktoś w ich rodzinie mógł coś osiągnąć!
         Taemin resztę dnia spędził w domu. Po wpadce z rana nie chciał już ryzykować.

             
              Młody chłopak stanął pod oszklonym, nowoczesnym budynkiem. Jego długie, karmelowe włosy były związane gumką z tyłu głowy. Na twarzy miał wypisaną niepewność. Bał się nowego środowiska, ludzi. Miał złe wspomnienia z liceum i nie chciał, żeby wszystkie te sytuacje znów się powtórzyły. Mimo to, strachu nie było po nim widać. Starannie ukrył wszystkie emocje. Zapiął bluzę pod samą szyję i pewnym krokiem skierował się na uczelnię.
    Wszędzie słychać było żywe rozmowy uczniów, śmiechy, a co jakiś czas można było spotkać pary wykłócające się przy szafkach. Taemin zapukał w drzwi sekretariatu i wszedł po usłyszeniu cichego "proszę". Wnętrze pomieszczenia było elegancko urządzone. Po lewej stronie były kolejne drzwi. Tym razem z ciemnego drewna. Na tabliczce był napis: "Dyrektor". Chłopak skłonił się lekko i przywitał z sekretarkami.
 - Pan dyrektor czeka w gabinecie. - oznajmiła wysoka kobieta ledwo słyszalnym głosem.
 - Dziękuję. - Taemin jeszcze raz się ukłonił i poszedł do gabinetu.
       Na skórzanym fotelu siedział pulchny, siwy mężczyzna. Kiedy zobaczył Tae na jego twarzy rozkwitł sztuczny uśmiech.
 - Lee Taemin! Jesteś tym od stypendium?
 - Tak. - oznajmił chłopak.
 - Wspaniale! Tutaj masz plan zajęć. - podał mu kartkę z planem - Pierwsze zajęcia zaczynasz za pięć minut, więc się pospiesz.

          Cała klasa wpatrywała się jak urzeczona w młodego Lee. Dziewczyny piszczały cicho i wzdychały, a męska część sali była zaskoczona jego uroczą twarzą. Spodziewali się raczej odrażającego kujona w grubych okularach i koszuli w kratkę, a nie ślicznego chłopaka z przydługimi włosami w kolorze karmelu i dużymi czekoladowymi oczami. Ciszę, która nastała w pomieszczeniu przerwał głos nauczyciela:
 - To jest nowy uczeń. Otrzymał stypendium dzięki wzorowym wynikom
Taemin skłonił się lekko wprawiając grzywkę w ruch.
 - Nazywam się Lee Taemin. Miło mi was poznać. - oznajmił aksamitnym głosem idealnie pasującym do nienagannej urody. Kiedy mówił kilka dziewczyn wstrzymało oddech. Usłyszał szepty jakichś dziewczyn spod okna:
 - Jaki on uroczy!
 - Słodziutki!
 - Jest taki śliczny, że nie może być chłopcem!
No cóż. Przyzwyczaił się. Dziewczyny zawsze traktowały go lepiej od chłopaków. Tamci go potępiali i wyśmiewali z powodu wyglądu. Natomiast płeć piękna zawsze stawała w jego obronie co jeszcze dodatkowo pogarszało sytuację.
 - Usiądź Taemin. Z tyłu, pod oknem, obok Minhyun'a.
Chłopak usiadł we wskazanym mu miejscu. Zwrócił uwagę na swojego sąsiada z ławki. Miał krótkie, ciemnobrązowe włosy i jasną cerę. Był przystojny. Na widok młodego Lee uśmiechnął się.
 - Witaj, jestem Minhyun. Mam nadzieję, że się dogadamy! - uścisnął nowemu rękę. Tae odwzajemnił uśmiech.
 - Taemin. Miło mi.
Usiadł w ławce i wyjął książki z torby. Nowo poznany kolega przyglądał mu się z zaciekawieniem.
 - Ile ty masz lat? - spytał przechylając głowę w bok. Tym pytaniem nie zaskoczył Lee.
 - Osiemnaście. - oznajmił spokojnie.
 - Niemożliwe! Wyglądasz na piętnaście albo najwyżej szesnaście! Taki uroczy... - ostatnie dodał bardziej dla siebie.
      Po lekcji Minhyun postanowił oprowadzić Taemin'a po szkole.
 - A tutaj masz salę gimnastyczną. Teraz trening mają koszykarze. Chcesz wejść? - spytał. Mimo że, chłopak pokręcił głową i tak wciągnął go do pomieszczenia. Stanęli pod ścianą. Przed nimi rozgrywała się walka. Dwóch wysokich i przystojnych kolesi przeciwko sobie. Grali jeden na jeden. Nagle wyższy z nich odwrócił się i spojrzał w stronę nowo przybyłych. Serce Taemin'a stanęło. Z przerażeniem stwierdził, że osoba, która na niego patrzy to ten sam chłopak co poprzedniego dnia. Na twarz koszykarza wpłynął kpiący uśmieszek. Rzucił ostatni - zwycięski raz.
 - Rewelacja! Pan Choi jak zwykle wyszedł z bitwy zwycięsko! - krzyknął zadowolony trener. Przeciwnik Minho spojrzał na niego.
 - Nie miałem szans trenerze! On jest maszyną! Kosmitą! - wysapał i oklapł na ławkę. Od razu podbiegł do niego jakiś wysoki chłopak. Był wyzywająco ubrany. Już z daleka wyglądał na geja.
 - Jjong! Nie umieraj kocie! - oblał przegranego wodą. Tamten zaśmiał się i zmierzwił mu włosy.
 - Dzięki Key.
Kibum na ten gest zarumienił się lekko, ale nie dał po sobie poznać, że jest zawstydzony.
 - Pff... Ja po prostu jestem nieziemsko miły! Dziękuj mi na kolanach! W końcu jesteś tym przegranym! - wytknął na Jonghyuna język. Po chwili gonili się po całej sali. Taemin dalej jak osłupiały wpatrywał się w Minho. Teraz wydawał mu się jeszcze wyższy i lepiej zbudowany niż poprzednim razem. Choi oznajmił coś trenerowi i po chwili ruszył w kierunku dwóch młodszych chłopców.
Ten moment wybrał Tae na otrzeźwienie. Złapał Minhyun'a za ramię.
 - Chodźmy stąd! J-ja muszę do łazienki! - powiedział po czym wyszedł szybko z sali. Min poszedł za nim.
 - Taemin! Toaleta w druga stronę! - krzyknął za nim. Lee zawrócił i zderzył się z czymś twardym. Spojrzał w górę. Ledwo powstrzymał krzyk zasłaniając usta ręką.
 - Witaj. Jesteś Taemin? Minnie? Uroczo. Spotkajmy się po lekcjach. Porozmawiamy sobie trochę. - uśmiechnął się z wyższością i wrócił na salę. Tae upadł na ziemię. Minhyun podbiegł do niego.
 - Ej! Taemin! W porządku? - spytał i pomógł mu wstać.
 - W porządku. To nic. Kto to był?
 - Choi Minho. Kapitan drużyny koszykarskiej. - przyjrzał mu się uważniej - Poznaliście się wcześniej?
 - N-nie. Mówiłem, że to nic...
Minhyun posłał mu pokrzepiający uśmiech.
 - Możesz mi zaufać. Chodź, porozmawiamy.
Taemin ufnie podał mu dłoń i poszedł za nim.
Znaleźli się w jakimś odludnym miejscu.
 - Mów. - oznajmił Minhyun.
Tae westchnął.
 - Ja... nie jestem taki grzeczny jak niektórzy myślą. Moja rodzina nie ma pieniędzy. Ostatnio jest coraz gorzej, więc zacząłem... kraść. - zerknął na Min'a. Ten patrzył na niego skupionym wzrokiem. Kontynuował. - Wczoraj postanowiłem się przejść. Zobaczyłem wysokiego bruneta ze słuchawkami w uszach. Z kieszeni wystawały mu pieniądze. Nie wyglądał na biedaka, więc uznałem, że to łatwa okazja. Jednak nie wszystko poszło po mojej myśli. On w pewnym momencie przełączył piosenkę i mnie zauważył. Próbowałem uciec, ale złapał mnie w ciemnym zaułku i powiedział, że jeszcze coś wymyśli i jak znów się spotkamy to mu zapłacę z nawiązką. Koniec.
Minhyun przytulił chłopaka.
 - Nie martw się. Załatwimy to jakoś! Masz już mnie. Pomogę ci.
 - A-ale dlaczego? Czemu chcesz pomagać komuś takiemu jak ja? - zdziwił się Taemin.
Chłopak uśmiechnął się.
 - Bo tak robią przyjaciele.

              Minho po treningu wziął szybki prysznic. Kropelki wody pięknie rzeźbiły jego dobrze zbudowane ciało. Był idealny. Wiedział o tym. Stojąc pod prysznicem przypomniał sobie przestraszoną twarz Taemin'a. Parsknął śmiechem i pokręcił głową. Zamknął oczy i rozmasował sobie kark. Taki śliczny chłopak, a kradnie. I jeszcze w dodatku trafił do naszej szkoły. Lepiej być nie mogło! - na jego twarz wpłynął zadowolony uśmiech. Choi Minho był lepiej niż zadowolony. Jak zwykle spełniło się jego życzenie. Chciał spotkać chłopaka, który próbował go okraść. A tu niespodzianka. Spotkał go szybciej niż przypuszczał i to w dodatku, w jaki sposób!
Wyszedł spod prysznica i owinął się ręcznikiem w pasie. Przebrał się w normalny strój, spakował torbę i opuścił szatnię z przebiegłym uśmiechem na ustach.
 - Co ty taki szczęśliwy? - usłyszał za sobą znajomy głos.
 - Nie wiem o co ci chodzi, Key. - oznajmił bez odwracania się.
 - Phi! Myślisz, że ja nic nie widzę? Key-umma widzi wszystko! - prychnął Kibum do przyjaciela. Minho tym razem odwrócił się.
 - I co w związku z tym? - zapytał.
 - Jak to co? Chcę spytać co to za szczęściara! - pisnął Key. Choi wydawał się zdezorientowany.
 - O co ci chodzi?
 - A no tak! Zapomniałem, że ty Żabolu nie masz uczuć. - powiedział Kibum.
Minho przystanął.
 - A czy uczuć możesz dotknąć? Zobaczyć je? Usłyszeć? Człowiek musi być szczęśliwy tylko z powodu miłości? Jeśli tak, to ja nigdy nie będę. Nie wierzę w miłość. - oznajmił ponurym tonem i ruszył dalej przed siebie.
 - Gdybyś ty był taki mądry na koreańskim... - burknął Key i pobiegł za przyjacielem.

        Po lekcjach, tak jak się umawiali, Taemin czekał na Choi pod szkołą. Ten pojawił się po dziesięciu minutach. Zaprowadził Lee za szkołę.
 - Więc? - zaczął Taemin - Mógłbyś się sprężyć?
Minho znów uśmiechnął się przebiegle. Tae nienawidził tego uśmieszku.
 - Księżniczka się spieszy? Przykro mi, ale twoje zdanie w tym momencie się nie liczy. Wczoraj próbowałeś mnie okraść, a dzisiaj prawie zemdlałeś na mój widok. Teraz nagle zebrałeś się na odwagę i pyskujesz? - zbliżył się do niego niebezpiecznie - Mam cię ukarać?
Taemin prychnął.
 - Po prostu przejdź do rzeczy! - burknął.
 - Chcę ci tylko powiedzieć, że mam cię na oku. Pragnę też zaznaczyć, że jestem najbardziej wpływowym uczniem w szkole i mogę zamienić twoje życie koszmar jeśli mi podpadniesz. Nie miewam wyrzutów sumienia, więc nie obchodzą mnie konsekwencje. Za tydzień wymyślę sposób w jaki mógłbyś mi zrekompensować straty, które poniosłem wczoraj.
Lee przewrócił oczami.
 - Jakie straty niby? Oddałem ci pieniądze.
 - Duma. Moja własna duma. Próbowałeś mnie okraść. Mogę to uznać za zniewagę. Nie martw się. Widzimy się w tym miejscu za tydzień o tej samej godzinie. Wtedy powiem ci jak masz mi wynagrodzić swój brak szacunku do mojej osoby. - przebiegły uśmiech nie schodził mu z twarzy. Taemin nie stresował się już. Czuł czysty gniew. Na Minho i samego siebie. Po co się pchał, żeby go okradać? Skąd mu się wziął ten głupi pomysł? I jeszcze jedno pytanie - co takiego wymyśli Choi?

       **********************************************************************

Heh, to by było na tyle. Długo mnie nie było, bo byłam na obozie itp., ale wróciłam z nowym opowiadaniem! ^^ I jak się podoba? Jeszcze raz gorąco zachęcam do komentowania! Nie wiem, kiedy napiszę nowy rozdział poprzedniego opowiadania. Może niedługo. W każdym razie dziękuję za poświęcenie mi uwagi. Sayounara! ;*