poniedziałek, 24 czerwca 2013

II. 2Min/JongKey - "Przeznaczenia nie oszukasz" Part 7

                  Znów zajęło mi to dłużej niż chciałam. -,- Gomene... Podejrzewam, że ten rozdział zrodzi więcej pytań niż odpowiedzi. Cóż, nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam moi Kochani miłego czytania i oczywiście liczyć na pozytywne komentarze oraz wyrozumiałość w sprawie częstotliwości wstawiania przeze mnie rozdziałów. ^^"
 





                    ************************************************************


                  Minho zerknął na śpiącą twarz Jonghyun'a. Ich kilkugodzinna "sesja" skończyła się całonocnym piciem. Nic nowego z resztą. Jednak tym razem uwagę Choi przykuły słowa wypowiadane z ust Jjong'a przez sen:
 - Key... co ty... nie... Bummie...
Uniósł jedną brew i uśmiechnął ironicznie.
 - Jonghie! Wstawaj słońce ty moje! - pisnął starając się brzmieć jak wspomniany przez Kim'a przyjaciel. Jonghyun nagle poderwał się do góry i rozejrzał wokół. W tym czasie Minho nieudolnie opanowywał nagły atak śmiechu.
 - Bardzo śmieszne... Normalnie, ale się uśmiałem! Rzec bym mógł: "Ha. Ha. Ha." - burknął niższy obrażonym tonem.
 - To nie ja przez sen jęczałem imię "Key". - zakpił Choi. Kim zarumienił się i przewrócił oczami.
 - Głodny jestem. - mruknął - Idziemy coś wszamać na mieście?
 - Cóż za żałosna próba zmiany tematu Bling Bling. Ale ja też zgłodniałem. Tam gdzie zwykle, nie?



                       Key obudził się słysząc wibrujący telefon pod poduszką. Miał nadzieję, że jeśli go wyciszy, to chociaż raz się wyśpi, ale najwidoczniej świat odwrócił się przeciwko niemu. Zerknął zaspanym wzrokiem na wyświetlacz i warknął pod nosem jakieś przekleństwo.
 - Czego chcesz Żabi Móżdżku? I byle to było coś ważnego, bo inaczej zrobię z ciebie żabie udka!
 - Idziemy z Jonghyun'em do miasta coś zjeść. Mamy po ciebie wpaść, czy okres za bardzo ci doskwiera? Możemy kupić ci po drodze lody i leki przeciwbólowe jeśli chcesz.
 - Jesteś cholernie zabawny! Co ty dzisiaj w takim dobrym humorze? 
 - Miałem przyjemny sen. W sumie nie tylko ja z tego co wiem... - w tle Key usłyszał krzyk Jjong'a:
 - Zamknij się Minho, bo przysięgam, że osobiście cię wypatroszę!
Kibum zaśmiał się.
 - Opowiesz mi po drodze. Kiedy będziecie?
 - Za piętnaście minut?
 - To poczekacie chwilę.
Rozłączył się i pobiegł do łazienki.



                Taemin siedział na krzesełku przy łóżku brata. Taesun miał złamaną rękę w dwóch miejscach i uderzył się mocno w głowę przez co stracił przytomność. Młodszy Lee nie wiedział co się wtedy stało. Usłyszał huk i krzyk, a kiedy przybiegł jego brat oraz matka leżeli na ziemi nieprzytomni. Przerażony zadzwonił na pogotowie i teraz siedział na sali Taesun'a czekając na wieści o stanie matki, którą zabrano na salę operacyjną. Kobieta skończyła gorzej niż syn. Miała krwotok wewnętrzny i połamane żebra. Ktokolwiek jej to zrobił, musiał być potworem. Oczywiście szpital miał w obowiązku powiadomić policję co zrobił, więc Taemin został przesłuchany. Był zły, bo nie mógł w niczym pomóc. Nic nie widział, nie słyszał sprawcy, nie zwrócił uwagi na żaden szczegół. W tamtym momencie był zbyt roztrzęsiony, by zwrócić na cokolwiek uwagę. Teraz mógł jedynie czekać, aż lekarze skończą operować jego matkę, a brat wydobrzeje na tyle, żeby powiedzieć co się stało.
        Po chwili zadzwonił telefon. Odebrał i usłyszał krzyk Key:
 - Taemin! Mówią o was w wiadomościach! Co się stało Taeminnie?! Kto was napadł?! Gdzie jesteś?!
 - Spokojnie Key-umma. Jestem w szpitalu...
 - W miejskim?
Taemin przełknął ślinę, która utrudniała mu mówienie.
 - Tak. - wychrypiał - Możesz... przyjechać? Czy jesteś...
 - Już lecimy Taeminnie! Czekaj na nas!
Lee odetchnął z ulgą. Tego właśnie potrzebował. Wsparcia bliskich.



               Jonghyun miał nie lada wyzwanie. Musiał uspokoić Key, podczas gdy Minho usiłował prowadzić samochód, co utrudniał mu właśnie Kibum swoimi jękami i płaczem.
 - Kibum! Ucisz się do jasnej cholery, bo jeszcze spowoduję wypadek! - warknął głośno, kiedy po raz kolejny z nerwów stracił na chwilę panowanie nad kierownicą. Jonghyun jeszcze raz spróbował przemówić młodszemu Kim'owi do rozsądku.
 - Bummie, spokojnie. Taemin na nas liczy. Musimy okazać mu wsparcie, a nie ryczeć z nim jak laski z telenoweli. Rozumiesz?
Tymi słowami musiał go jakoś przekonać, ponieważ Key przestał płakać.
 - Masz ra-rację! Będę jego wsparciem! - oznajmił Kibum pocierając oczy i podnosząc pięść do góry - Fighting!
 - Masz okazję pokazać jaki jesteś waleczny. - mruknął Minho - Już jesteśmy.
Choi zaparkował samochód niedaleko wejścia i biegiem udali się do środka. Chwilę im to zajęło, ale w końcu odnaleźli Taemin'a siedzącego na korytarzu w towarzystwie lekarza.
 - ...będzie potrzebowała stałej opieki. Czy ktoś mógłby się nią zajmować?
 - Mój brat pracuje, a ja jeszcze się uczę. Nie mamy nikogo bliskiego.
 - A więc proponowałbym, żeby została w szpitalu jeszcze parę dni. Chyba, że wynajmiecie pielęgniarkę.
Taemin pokręcił głową.
 - Nie stać nas. Ledwo wiążemy koniec z końcem. Moja mama i brat zarabiali na nas, a teraz nie wiem co się z nami stanie... - mruknął spuszczając wzrok.
Key podbiegł do nich.
 - Taeminnie! A od czego masz nas? Pomożemy ci! Prawda Jonghie?
Jonghyun kiwnął głową z uśmiechem.
 - Prawda. Zrobimy co w naszej mocy.
Lekarz również się uśmiechnął.
 - Tacy przyjaciele to skarb, panie Lee. A właśnie! Pana brat się właśnie budził. Można z nim porozmawiać, ale nie męczcie go, dobrze?
Na słowa lekarza Taemin zerwał się do biegu i po chwili był już na sali Taesun'a. Ten patrzył na niego zza półprzymkniętych powiek.
 - Taeminnie... Jak się czujesz? Jesteś cały? On był... po... ciebie. - mruknął ledwo słyszalnie.
 - Kto był po mnie Sun? Kto? - spytał młodszy.
 - O... Ojciec. Taeminnie, on wrócił. Nie wiem po co, ale mówił, że zabierze cię od nas. Mama przyszła i krzyknęła. Uderzył ją... Broniłem jej... Odepchnął mnie i upadłem. Dalej nic nie pamiętam... On...
 - Spokojnie. - Kibum położył mu dłoń na ramieniu.
 - Kim jesteście? - spytał Taesun.
 - Przyjaciółmi Taemin'a. Jestem Key, a to Jonghyun. A ten gbur z tyłu to...
 - Choi... Minho... - starszy Lee westchnął - Dawno się nie widzieliśmy dzieciaku.
Taemin spojrzał na Minho. Dopiero teraz zauważył, że brunet stał jak zaklęty wpatrując się w jego brata.
 - Minho? Minho-hyung? - pomachał mu dłonią przed twarzą - Skąd się znacie? - spytał.
 - Długa historia. - burknął Choi i wyszedł z sali.
Taesun zakaszlał. Rudowłosy spojrzał na niego podejrzliwie.
 - Taesun, jesteśmy braćmi. Nie mamy przed sobą tajemnic. Czemu nie powiedziałeś mi, że znasz Minho?
 - To nie jest rozmowa na teraz, Taeminnie. Cieszę się, że wreszcie znalazłeś przyjaciół. Teraz lepiej idź i sprawdź co z... - nagle starszy zaczął kaszleć, a monitor zaczął wariować. Do sali wbiegli lekarze, a Taemin rozglądał się przerażony po przyjaciołach.
 - Chodźmy, Tae. Przeszkadzamy im tylko. - oznajmił Jonghyun i razem z Key wyprowadzili go z pokoju.


                Taemin nie odezwał się ani słowem od godziny. Kibum cały ten czas obejmował go ramionami, a Jonghyun chodził po korytarzu i cicho przeklinał. Wreszcie Key posłał mu zirytowane spojrzenie.
 - Jonghyun, mógłbyś przestać? Nie pomagasz. - warknął.
 - A jak do cholery jasnej mam pomóc?! Chętnie to zrobię, tylko powiedz mi jak! JAK?! Jeszcze chwilę temu rozmawialiśmy jak z prawie zdrowym człowiekiem! Stan był stabilny! Nic nie groziło jego życiu!
Kibum zamknął oczy. Taemin zadrżał.
 - Przestań krzyczeć...
 - TO ODPOWIEDZ MI...
Key gwałtownie wstał z siedzenia, prawie zwalając młodszego na podłogę.
 - Możesz się wreszcie przymknąć?! Myślisz, że krzyki nam teraz pomogą?! Chociaż takimi wrzaskami mógłbyś obudzić zmarłego! - krzyknął blondyn i natychmiast zasłonił usta dłonią. Taemin wstał w krzesła i zniknął w łazience.
 - I ja nie mam wyczucia?! Ja?! Bardziej go wkurzyć nie mogłeś! Ale nic dziwnego! Ty potrafisz tylko wkurwiać i pouczać ludzi!
Kibum zacisnął zęby i wycedził:
 - Skoro tak ci ze mną źle, to po co się ze mną zadajesz?!
 - Zamknijcie się wreszcie! - warknął Minho, który akurat pojawił się w korytarzu - Co się stało do cholery, że kłócicie się na środku korytarza jak stare małżeństwo?
Key spuścił głowę.
  - To... Taesun.
  - Co zrobił? - kiedy nie uzyskał odpowiedzi, uderzył dłonią w ścianę - Wytłumaczy mi ktoś wreszcie co tutaj się wyprawia?!
 - Taesun nie żyje. - oznajmił Jonghyun i kiwnął głową w stronę drzwi do toalety - Młody jest tam. Chyba go... wkurzyliśmy.
Choi przewrócił oczami.
 - Nie dziwię się. Oboje jesteście wkurzający. Ja na jego miejscu przywaliłbym wam porządnie, Jjong! Zachowaliście się żałośnie. Wypierdalajcie, wyjaśnijcie swoje sprawy i wróćcie, bo dzieciak was chyba potrzebuje. - warknął.
 - Masz rację. - mruknął Key zakrywając twarz dłońmi - Zachowaliśmy się jak chamy. Nie powinniśmy byli się przy nim kłócić w takim momencie... Idź do niego, Minho. Przeproś go od nas. Powiedz, że wyszliśmy.
Mówiąc to, Kibum pobiegł w kierunku wyjścia.
 - Idę za nim. - odparł Jonghyun nie spoglądając nawet na Choi.
 - Kretyni. - podsumował brunet i skierował się do łazienki.


                      Taemin nie był w stanie płakać. Czuł jakby wszystkie jego łzy wyschły już całkowicie. Wstrząsał nim silny szloch, lecz z oczu nie uleciała ani kropla. Stracił wszystko. Wraz z informacją udzieloną mu przez lekarza, odeszła z niego nadzieja i wola życia. Osunął się na podłogę zaciskając pięści.
 - Taesun, kretynie! - wrzasnął uderzając głową w umywalkę. Po twarzy poleciała mu strużka krwi.
 - Uważaj, bo sobie coś uszkodzisz. - mruknął głos za nim. Odwrócił się gwałtownie i wstał z podłogi prawie wpadając na Minho.
 - C-co ty tu...
Choi mu przerwał.
 - Słyszałem co się stało.
Taemin przełknął ślinę.
 - Co tu robisz? - spytał ponownie.
 - Key i Jonghyun poszli. Muszą się uspokoić. Kazali mi przekazać, że jest im przykro.
 - I to tyle?
 - Tak... Nie... Chyba... - mruknął Minho drapiąc się po karku. Czuł się odrobinę niezręcznie, bo nigdy nikt nie postawił go w takiej sytuacji.
Lee posłał mu zdziwione spojrzenie.
 - Nie umiesz się wysłowić, hyung? - przekręcił głowę i krew zmieniła tor zaczynając kapać z prawego policzka.
Choi pokręcił głową zrezygnowany.
 - Umyj się, bo wyglądasz jak psychopata z tą krwią na twarzy.
Taemin zerknął w lustro. Zaskoczyło go ile krwi spowodowało uderzenie skoro nawet nie poczuł bólu.
 - To nic...
 - Ech... jak dziecko. - westchnął brunet, po czym wziął papierowy ręcznik i namoczył go ostrożnie - Podejdź, zmyję ci to z twarzy, bo ludzie pomyślą, że cię pobiłem.
 - N-nie trzeba! - zająknął się młodszy, ale Choi przyciągnął go do siebie i pochylił się nad nim delikatnie obmywając policzki chłopaka. Starał się robić to ostrożnie, ponieważ nie wiedział, w którym miejscu dokładnie Taemin się uderzył, a nie chciał sprawić mu niepotrzebnego bólu. Delikatnie uniósł jego podbródek i dokończył oczyszczanie rudowłosego z krwi.
 - Nareszcie przestałeś wyglądać jak psychol. Chodź, idziemy stąd. Chyba, że chcesz siedzieć w męskiej łazience przez resztę dnia.
Taemin zerknął jeszcze raz na zakrwawiony ręcznik, który Minho wrzucał właśnie do śmietnika w rogu. Przed oczami pojawiły mu się obrazy z tamtego wieczora, gdy wylądowali tutaj. Nie wytrzymał. Z jego oczu wreszcie popłynęły łzy.
 - Obiecał... - mruknął przez łzy - Przysięgał, że się będzie mną... opiekować. Obiecał. Obiecał! Obiecał... - rozpłakał się na dobre. Choi nie wiedział co zrobić. Postanowił działać spontanicznie. Przytulił do siebie Taemin'a i wsunął dłoń w jego włosy.
 - Spokojnie, młody. Wszystko będzie dobrze. Masz jeszcze nas... Będzie dobrze. Wszystko będzie dobrze...
Taemin poczuł jak przed oczami robi mu się ciemno i padł bezwładnie w ramiona Minho.

3 komentarze:

  1. Genialne *,* szkoda mi Taesuna :< czekam na następne i weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  2. aaaaaaaa...tego bym się nie mogła spodziewać x.x rozdział świetny...ale taki...inny...straszny...cóż...z niecierpliwoscią czekam na następną część...

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy kolejny?^^

    OdpowiedzUsuń